Wsiadałem po długiej – grubo ponad 20 letniej (!) – przerwie. Wsiadałem nie bez obaw, pamiętając tamte dawne karkołomne podróże do Warszawy, Lublina czy Gdańska – wciąganie mnie po stromych schodach na peron, potem – najtrudniejsze – wnoszenie mnie po wiszących nad torami stopniach do ciasnych przedziałów, a wreszcie wyścig z czasem, by zdążyć przed ruszeniem pociągu złożyć i zabrać wózek z peronu… Teraz to inny świat: winda na peron, obsługa pociągu poinformowana (zgłoszenie przy zakupie biletu) i co najważniejsze winda w wagonie, a w przedziale miejsca wystarczająco do swobodnego „zaparkowania”. Obok zaś – co w kilkugodzinnej podróży też ważne – wygodna, duża toaleta. W drodze więc z Wrocławia do Warszawy – trwającej „rozkładowo” 3 godziny i 35 minut – można przejrzeć gazety, załatwić pocztę (elektroniczną), przeprowadzić pilne rozmowy, a wreszcie co nieco zjeść. Pokonujemy kolejne bariery. Otwierają się nowe możliwości aktywnego i samodzielnego życia pomimo różnych ograniczeń. Ważny i dobry krok w drodze, ale… wiele jeszcze trzeba uczynić, by takie rozwiązania i wynikające z nich możliwości stały się szeroko dostępne. Róbmy to!