Na starcie walki o władzę w samorządzie konkurenci Rafała Dutkiewicza zostali gwałtownie sprowadzeni na ziemię przez jeden sondaż. Ale on wcale nie musi oznaczać, że kampania wyborcza we Wrocławiu skończy się, zanim na dobre się zaczęła.
W poniedziałek „Rzeczpospolita” opublikowała pierwszy sondaż przed wyborami samorządowymi. We Wrocławiu Rafał Dutkiewicz może liczyć na 70 proc. poparcia, Dawid Jackiewicz z PiS na 8 proc., Sławomir Piechota z PO na 7 proc., a Jacek Uczkiewicz z SLD na 3 proc. Przewaga obecnego prezydenta nad konkurentami wydaje się nie do odrobienia.
Ten sondaż potwierdził to, co wiadomo od dawna: Dutkiewicz po ośmiu latach rządów w mieście jest politykiem rozpoznawalnym i popularnym. Zapewnił to sobie zarówno prawdziwymi sukcesami, których odmówić mu nie sposób, jak i konsekwentnym i bardzo umiejętnym kreowaniem wizerunku sprawnego gospodarza miasta. Dutkiewicz jest nowoczesny, mieszkańcy Wrocławia nie mają żadnego powodu, by wstydzić się za swojego prezydenta. Jego konkurenci doskonale to wiedzą.
Kilka dni temu pisałem, że wystawienie przez PO posła Sławomira Piechoty na kandydata na prezydenta miasta to ciekawy pomysł. Podtrzymuję to mimo wyników sondażu, który jak na razie nie daje opozycji jakichkolwiek szans na nawiązanie równorzędnej walki z Rafałem Dutkiewiczem. Uważam, że debata o mieście, którą może rozpocząć Piechota, jest potrzebna. Kandydat PO wie już, w jakim jest miejscu.
Wyniki sondażu były dla niego trudne do przełknięcia nie tylko ze względu na dystans dzielący go od Dutkiewicza. Symboliczna przewaga Jackiewicza z PiS nad Piechotą to dla wrocławskiej PO policzek. Paradoksalnie kandydaci obu partii jadą na tym samym wózku. Są partyjnymi nominatami, a na poziomie wyborów samorządowych szyldy ugrupowań najwyraźniej wzbudzają bardziej niechęć niż zachwyt. Wyborcy we Wrocławiu odrzucają je także dlatego, że mają sensowny wybór spoza partii – właśnie Dutkiewicza. Przewaga Jackiewicza jest tylko chwilowa, bo PiS we Wrocławiu już więcej nie ugra. Tradycyjnie słaby SLD walczy o obecność w lokalnej polityce.
To Platforma ma zdecydowanie największy kapitał. I polityczny, i organizacyjny. Atutem jest Sławomir Piechota – stroniący od partyjnych gierek, niekojarzony z politycznymi kłótniami, człowiek z wieloletnim samorządowym doświadczeniem, polityk o wizerunku społecznika. To od determinacji wrocławskiej PO zależy teraz, czy będzie w stanie ten potencjał wykorzystać. Jeśli chce być po tych wyborach traktowana serio, nie może odpuścić.
Nie chodzi o to, by PO zaklinała rzeczywistość i przekonywała, że jesienią wygra z Dutkiewiczem. Gra idzie o to, czy Platforma rzeczywiście ma do zaproponowania mieszkańcom jakiś nowy sposób myślenia o przyszłości Wrocławia, czy też wystawiła kandydata tylko dlatego, że jej akurat nie wypadało zrobić inaczej. Posunięcie z Piechotą będzie miało sens tylko wtedy, jeśli będzie on konsekwentnie promowany, a głoszone przez niego poglądy przebiją się do świadomości wrocławian. Rywalizacja z Dutkiewiczem to dla PO we Wrocławiu test skuteczności. Aby na nowo budować swoją pozycję wobec silnego prezydenta, musi przekonywać mieszkańców do swojej oferty wyborczej, nawet jeśli szanse na wygraną są małe.
Piechota jest politykiem poważnym. Jako taki zasługuje na poważne poparcie własnej partii. Samo jego kandydowanie daje okazję do sensownej debaty o mieście, do spojrzenia na Wrocław z innej perspektywy. Wzmacnianie jego pozycji leży więc i w interesie Platformy, i wrocławian. Bo tylko mocny i mądry konkurent może mieć takie propozycje, z których rozsądny zwycięzca wyborów może skorzystać, jak już obejmie władzę nad miastem.
źródło: gazeta.pl/wroclaw